Archiwum 11 stycznia 2008


Krótki wstęp do mych myśli...
11 stycznia 2008, 21:25
Pamiętam idealnie...Rok temu poglądy SiS-u rozkwitały na dobre. Co to jest SiS? Stowarzyszenie założone przeze mnie i kumpelki mniej wiecej rok temu. Pomiędzy świętami a sylwestrem. Samotne i Szczęśliwe. Napełnione złością do facetów powiedziałyśmy sobie jasno: już nigdy z żadnym nic. Tylko...że to było oszukiwanie siebie. Zwykła gorycz, bo znowu nie wyszło...Z Krzyśkiem byłam w sumie 4 miesiące. Wszystko zakończyło się 28 grudnia 2006r. Pamiętam to dokładnie. Nie mogłam tego dłużej ciągnąć. Przez całe życie nie wypłakałam tyle łez, co przez te 4 miesiące. Przez niego... Przez swoją głupotę, naiwność. Tak. Byłam glupia. Byłam naiwna jak cholera. Trwałam w tym związku, bo myślałam, że kocham. Ale co to do diabła znaczy?! On też mi tak mówił... To była miłość? Przepełniona łzami. Uśmiech pojawiał sie tak rzadko, jak słońce w zimie. Tysiąc zawiłości i zagadek, których nie rozumiem do tej pory. Na początku zastraszała mnie jego była, Marlena... Nie wiedziałam nawet jak ona wygląda, jest z innego miasta. Głuche telefony, ciągłe wiadomości na gadu, że mam się od niego odwalić. Obiecał, że to załatwi. Słowa dotrzymał. Wystarczyło, że spotkali się raz. Potem już się to ani razu nie powtórzyło. Za to zaczęły się krzywe akcje ze strony mojej siostry, Kaśki. To ona nas poznała. Właściwie to poznaliśmy sie sami...tyle, że u niej. Wpadliśmy na siebie w drzwiach wejściowych. On akurat wychodził. I to jedno spojrzenie...Burza myśli i piekące policzki. Zawsze tak mam.. Zawsze tak mam, jak ktoś tak na mnie spojrzy... i wszystk było już jasne. Dosyć szybko zostaliśmy parą. Ale kłótnie towarzyszyły nam na każdym kroku. O głupoty. Ale coś nas do siebie ciągnęło.. Było to 'coś'. Wszystko byłoby super, gdyby nie to,że Krzysiek lubił sobie zajarać. O tym dowiedziałam sie po 3 miesiącach. Były sytuacje, że nie odzywał się do mnie tydzień, Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na smsy. A potem nagle ni stąd ni zowąd dostawałam wiadomość typu: "cześć Skarbie:* co tam słychać?tęskniłaś za mną". Nigdy nie chciał nic tłumaczyć. Gorzej było, jak ludzie zaczęli mi tłumaczyć te jego 'ciche dni'. A potem moja siostra, koleżanki... Płakałam dzień i noc. Aż powiedziałam sobie: 'dosyć'. Zadzwoniłam, żeby przyjechał i że mało mnie to obchodzi, że nie ma czasu. Pojawił się niespodziewanie, bez uprzedzenia dopiero 2 dni później. Między nami źle było tylko wtedy, gdy się nie widzieliśmy. W momencie, kiedy był obok, nieczego mi nie brakowało. Często przyjeżdżał z kwiatami, słodkie słowka, przytulanki, kolacje. Wydawało mi się, że w mojej obecności jest zupełnie innym człowiekiem. Pogubiłam się. Nie wiedziałam już, które jego oblicze jest tym prawdziwym. Czy to, kiedy jest taki dobry, miły, kochany. Czy to, kiedy jara, klnie pod sklepem i rozbija butelki na ulicy. Tego dnia, kiedy postanowiłam to zakończyć ryczałam długo. Ale wiedziałam, że tak będzie lepiej. Lepiej dla mnie. W święta się nie widzieliśmy. Za to widziałam sie z Kaśką... Siostrzyczka ufundowała mi najgorsze święta w życiu, ale o tym, już innym razem. Kiedy powiedziałam mu, że to koniec, na łóżku położył małe pudełeczko, dał mi buziaka w czoło i wyszedł. Nie protestował...Nie tłumaczył się... Nie kochał? Ehh... znów okłamał... SiS na początku działało bardzo szybko. Głównie opierało się to na założeniu grona. A tam już odpowiednich wątków... Zaczęłam z czasem zauważać, że tam zarysowały się nam silnie poglądy feministyczne. I pogłębiały się za każdym razem, jak któraś z nas zawiodła się na facecie... a teraz? Teraz SiS już prawie nie funkcjonuje. Po prostu istnieje. Żadna się tam nie wypowiada. A może ja powinnam? Z Kubą nie jestem równy tydzień. I co dalej? Samotna i Szczęśliwa? Oto jest pytanie...